"Przebudzeni" Colleen Houck #75 HIT CZY ROZCZAROWANIE?
Na Przebudzonych czekałam z niecierpliwością, byłam naładowana pozytywnymi opiniami wobec wersji anglojęzycznej książki. Gorący klimat, piramidy i mitologia egipska - czego można chcieć więcej? Z dnia na dzień moje zainteresowanie tą powieścią wzrastało, aż w końcu po nią sięgnęłam i przeczytałam. Czy książka spełniła moje oczekiwania?
Główną bohaterką Przebudzonych jest nastoletnia, obrzydliwie bogata Lilliana Young, która akurat podczas trwającej przerwy wiosennej musi wybrać uczelnię, od której zależy cała jej przyszłość. Jak to na majętną rodzinę przystało, rodzice Lily nie spędzają zbyt dużo czasu w domu, są wobec córki opryskliwi i surowi. Dziewczyna posiada nietypowe zamiłowanie do obserwacji i rysowania obcych ludzi, dlatego też w tym celu często przychodzi do nowojorskiego muzeum. I pewnego dnia... spotyka tam mumię.
Dawno, dawno temu, ale nie za siedmioma morzami, siedmioma górami ani lasami, a w Starożytnym Egipcie troje młodych, pięknych książąt zostało złożonych w ofierze. Następcy tronu zostali obarczeni odpowiedzialną misją: w każdym tysiącleciu mieli wybudzać się ze stanu podobnego śmierci i wychodzić ze swoich grobowców, aby przeprowadzić rytuał, dzięki któremu nie zstąpi na ziemię Set, bóg zła i okrucieństwa. Jednak w ostatnich czasach wszystko się pokomplikowało - Amon, jeden z trzech książąt, nie budzi się w Egipcie, tylko w muzeum w Nowym Jorku! Mało tego, Amon nie zastaje żadnych uroczystości na cześć jego przebudzenia, tak jak to zazwyczaj miało miejsce. W muzeum nie ma znajduje swoich urn kanopskich, z tego też powodu bóg słońca nie ma energii do zwykłych czynności. Zamiast nich spotyka nastoletnią, przerażoną jego powstaniem dziewczynę, od której postanawia czerpać energię życiową, a która początkowo bierze go za chorego na umyśle.
Zacznijmy od początku. Gdybym zrobiła listę najbardziej irytujących bohaterów książkowych, pierwsze miejsce na pewno należałoby do Lily. Historia prowadzona jest z jej perspektywy i, o zgrozo, niektóre jej przemyślenia są tak bardzo bezsensowne, wręcz tandetne, jeżeli mogę tak to określić. Cały czas podkreśla swoją oryginalność, inteligencję, jakby górowała nad wszystkimi innymi. I, co chyba najbardziej mnie denerwowało, przy każdym, ale to KAŻDYM napotkanym chłopaku, chociażby takim spotkanym na ulicy, od razu myślała: oh, on nie jest dla mnie dostatecznie dobry, stać mnie na kogoś więcej. No krew mnie zalewała!
Muszę przyznać, że Przebudzonych czytałam baaaaardzooooo długo, chyba z dwa tygodnie! A dlaczego? Bo po każdym głupim zachowaniu Lilliany miałam ochotę rzucić tą książką o ścianę i już nigdy do niej nie wracać (oczywiście tak nie zrobiłam, szanujmy książki!). Osiągnęłam apogeum mojej irytacji w momencie, gdy Amon na ulicy przypadkowo rozlał na siebie napój, a Lilliana zaczęła wycierać jego "nagi, przepiękny, umięśniony tors" chusteczkami, niesamowicie się przy tym rumieniąc. Po tym fragmencie odstawiłam powieść na parę dni, serio. Przez pierwsze sto stron mało się działo, głównym wątkiem było tam przekonywanie Lily, że Amon naprawdę jest egipskim księciem, a nie uciekinierem z psychiatryka. Początek był dla mnie istną katorgą, ale muszę przyznać, że im dalej w las, tym jest lepiej. Zachowanie Lily się zmienia, nie jest już taka irytująca. Ale nie wiem, czy to za sprawą tego, że na serio się jakoś poprawiła, czy może dlatego, że działo się tak wiele ważnych rzeczy, że przestałam na to zwracać uwagę. Relacja Lily-Amon cały czas wzbudzała we mnie skrajne emocje. Czasami byłam zafascynowana ich połączeniem i przyjaźnią, a czasami nawet ja byłam zawstydzona i zakłopotana ich zachowaniem. Poza tym te dialogi! Często były jakieś takie wyprane z emocji i jakby takie sztuczne.
Mimo tych wszystkich wad, książka posiada również swoje plusy. Na pewno zaletą jest to, że wszystko opiera się na mitologii egipskiej, która była dla mnie niezwykle ciekawa i chętnie czytałam opowieści Amona o jego przodkach. Przez większość ksiązki akcja jest wartka, pełno jest w niej starożytnych legend, zagadek, pułapek i zwrotów akcji oraz oczywiście barwnych opisów. Miałam jednak wrażenie, że w ostatnich rozdziałach autorka popłynęła, chciała zawrzeć wszystkie szczegóły i niezbyt dokładnie je opisywała, przez co nie do końca rozumiem co się właściwie wydarzyło.
Podsumowanie: Moim zdaniem książka Przebudzeni nie jest najlepszą książką na świecie, ba, nie jest nawet młodzieżowym must read. Jednak ma w sobie to coś, co sprawia, że nie mogę doczekać się przeczytania drugiego tomu. Sądzę, że tematyka powieści trafi bardziej do młodego czytelnika, chociaż tych starszych również zachęcam do udziału w egipskich przygodach.
Główną bohaterką Przebudzonych jest nastoletnia, obrzydliwie bogata Lilliana Young, która akurat podczas trwającej przerwy wiosennej musi wybrać uczelnię, od której zależy cała jej przyszłość. Jak to na majętną rodzinę przystało, rodzice Lily nie spędzają zbyt dużo czasu w domu, są wobec córki opryskliwi i surowi. Dziewczyna posiada nietypowe zamiłowanie do obserwacji i rysowania obcych ludzi, dlatego też w tym celu często przychodzi do nowojorskiego muzeum. I pewnego dnia... spotyka tam mumię.
Dawno, dawno temu, ale nie za siedmioma morzami, siedmioma górami ani lasami, a w Starożytnym Egipcie troje młodych, pięknych książąt zostało złożonych w ofierze. Następcy tronu zostali obarczeni odpowiedzialną misją: w każdym tysiącleciu mieli wybudzać się ze stanu podobnego śmierci i wychodzić ze swoich grobowców, aby przeprowadzić rytuał, dzięki któremu nie zstąpi na ziemię Set, bóg zła i okrucieństwa. Jednak w ostatnich czasach wszystko się pokomplikowało - Amon, jeden z trzech książąt, nie budzi się w Egipcie, tylko w muzeum w Nowym Jorku! Mało tego, Amon nie zastaje żadnych uroczystości na cześć jego przebudzenia, tak jak to zazwyczaj miało miejsce. W muzeum nie ma znajduje swoich urn kanopskich, z tego też powodu bóg słońca nie ma energii do zwykłych czynności. Zamiast nich spotyka nastoletnią, przerażoną jego powstaniem dziewczynę, od której postanawia czerpać energię życiową, a która początkowo bierze go za chorego na umyśle.
Przed Lily i Amonem staje niebezpieczna, pełna magii przygoda. Czy uda im się odnaleźć pozostałych braci i przeprowadzić rytuał, zanim świat pogrąży się w chaosie?
Zacznijmy od początku. Gdybym zrobiła listę najbardziej irytujących bohaterów książkowych, pierwsze miejsce na pewno należałoby do Lily. Historia prowadzona jest z jej perspektywy i, o zgrozo, niektóre jej przemyślenia są tak bardzo bezsensowne, wręcz tandetne, jeżeli mogę tak to określić. Cały czas podkreśla swoją oryginalność, inteligencję, jakby górowała nad wszystkimi innymi. I, co chyba najbardziej mnie denerwowało, przy każdym, ale to KAŻDYM napotkanym chłopaku, chociażby takim spotkanym na ulicy, od razu myślała: oh, on nie jest dla mnie dostatecznie dobry, stać mnie na kogoś więcej. No krew mnie zalewała!
Muszę przyznać, że Przebudzonych czytałam baaaaardzooooo długo, chyba z dwa tygodnie! A dlaczego? Bo po każdym głupim zachowaniu Lilliany miałam ochotę rzucić tą książką o ścianę i już nigdy do niej nie wracać (oczywiście tak nie zrobiłam, szanujmy książki!). Osiągnęłam apogeum mojej irytacji w momencie, gdy Amon na ulicy przypadkowo rozlał na siebie napój, a Lilliana zaczęła wycierać jego "nagi, przepiękny, umięśniony tors" chusteczkami, niesamowicie się przy tym rumieniąc. Po tym fragmencie odstawiłam powieść na parę dni, serio. Przez pierwsze sto stron mało się działo, głównym wątkiem było tam przekonywanie Lily, że Amon naprawdę jest egipskim księciem, a nie uciekinierem z psychiatryka. Początek był dla mnie istną katorgą, ale muszę przyznać, że im dalej w las, tym jest lepiej. Zachowanie Lily się zmienia, nie jest już taka irytująca. Ale nie wiem, czy to za sprawą tego, że na serio się jakoś poprawiła, czy może dlatego, że działo się tak wiele ważnych rzeczy, że przestałam na to zwracać uwagę. Relacja Lily-Amon cały czas wzbudzała we mnie skrajne emocje. Czasami byłam zafascynowana ich połączeniem i przyjaźnią, a czasami nawet ja byłam zawstydzona i zakłopotana ich zachowaniem. Poza tym te dialogi! Często były jakieś takie wyprane z emocji i jakby takie sztuczne.
Mimo tych wszystkich wad, książka posiada również swoje plusy. Na pewno zaletą jest to, że wszystko opiera się na mitologii egipskiej, która była dla mnie niezwykle ciekawa i chętnie czytałam opowieści Amona o jego przodkach. Przez większość ksiązki akcja jest wartka, pełno jest w niej starożytnych legend, zagadek, pułapek i zwrotów akcji oraz oczywiście barwnych opisów. Miałam jednak wrażenie, że w ostatnich rozdziałach autorka popłynęła, chciała zawrzeć wszystkie szczegóły i niezbyt dokładnie je opisywała, przez co nie do końca rozumiem co się właściwie wydarzyło.
SPOILER!
Amon i jego bracia są cudowni i nie mówię tutaj o ich wyglądzie, który kompletnie do mnie nie trafia. Czuję, że potencjał tych charakterów nie został jeszcze do końca wyczerpany, więc znowu zniecierpliwiona czekam na drugi tom.Podsumowanie: Moim zdaniem książka Przebudzeni nie jest najlepszą książką na świecie, ba, nie jest nawet młodzieżowym must read. Jednak ma w sobie to coś, co sprawia, że nie mogę doczekać się przeczytania drugiego tomu. Sądzę, że tematyka powieści trafi bardziej do młodego czytelnika, chociaż tych starszych również zachęcam do udziału w egipskich przygodach.
Za egzemplarz serdecznie dziękujemy wydawnictwu WNY! ♥
o książce:
autor: Colleen Houck
stron: 484
wydawnictwo: We Need YA!
rok wydania: 2019
estetyka wydania: 4/5
Karolina