"Raczej szczęśliwy niż nie" Adam Silvera #51
"Raczej szczęśliwy niż nie" to książka, której premiery nie mogłam się doczekać. Czułam, że będzie to wzruszająca historia, której nie będę mogła wyrzucić z głowy. Niestety miałam rację. Dlaczego niestety? O tym w dzisiejszym poście.
Dominika
Głównym bohaterem jest nastoletni Aaron Soto. Chłopak wychowuje się bez ojca, który odebrał sobie życie w ich domowej wannie. To właśnie jego syn odnalazł ciało ojca. Jednak na wstępnie Aaron zostaje przedstawiony jako zwyczajny chłopak - ma przyjaciół, z którymi gra w podwórkowe gry, spotyka się z pewną dziewczyną, uwielbia książki fantasy. Jest takim bohaterem, którego każdy z nas być może ma w swoim otoczeniu, co moim zdaniem pomaga zżyć się z nim i wciągnąć w jego historię.
Aaron ma wspaniałą dziewczynę, Genevieve. Nastolatka zna całą jego historię i jest dla chłopaka ogromnym wparciem. Jednak gdy dziewczyna wyjeżdża na kilka tygodni, Aaron zaczyna spędzać czas z nowym znajomym, Thomasem. Musze przyznać, że nie od początku lubiłam Thomasa, ale nie umiem wytłumaczyć dlaczego. Moim zdaniem chłopak totalnie nie pasował do klimatu panującego w tej historii i czułam, że jego obecność może sporo namieszać.
Nie mogę powiedzieć co działo się później, ale mogę powiedzieć co o tym sądzę.
Po pierwsze - całkowite zaskoczenie. W ogóle nie spodziewałam się tego, co wydarzyło się w tej historii. Poza tym, było to tak (długo brakowało mi słowa) wzruszająco-zaskakująco-smutne, że na zmianę płakałam i uśmiechałam się do siebie, bo Aaron to bardzo uroczy i wrażliwy chłopak.
Po drugie - szok. Jeżeli ktoś czytał tę książkę to będzie wiedział o jaki moment mi chodzi. Nie mogłam znieść tego, jak zachowali się przyjaciele Aarona. Gdy zaczęłam czytać ten fragment, wystarczyły mi dwa zdania, żeby zrozumieć co się teraz wydarzy, zamknąć oczy i rozpłakać się z powodu tego, co go spotyka. Pierwszy raz tak bardzo przeżywałam tragedię bohatera.
Po trzecie - zachwyt. Biorąc pod uwagę fakt, że jest to debiutancka powieść Adama Silvery muszę przyznać, że jest to genialna książka. Bohaterowie są bardzo realistyczni, ich problemy mógłby mieć każdy z nas, wszystkie ich reakcje były bardzo naturalne - nie było w tej historii nic sztucznego ( nierealistyczny był Instytut Leteo, ale o tym za chwilę). Cała historia jest bardzo wzruszająca, końcówka dosłownie skradła moje serce i zapewniła mi stopa czytelniczego na około miesiąc. Nie mogłam zapomnieć o Aaronie, Leteo i Thomasie. "Raczej szczęśliwy niż nie" zachęca także do zastanowienia się, czy akceptujemy siebie takimi, jakimi jesteśmy.
Ważnym elementem całej tej historii jest Instytut Leteo, który zajmuje się wymazywaniem wspomnień, pamięci, konkretnych wydarzeń. To właśnie tutaj od początku powieści Aaron planuje się zgłosić i poprosić o pomoc. Chłopak czuje ogromną pustkę, a największym jego problemem jest fakt, że nie zna źródła owej pustki. Nastolatek ma nadzieję, że lekarze w Leteo pomogą mu odnaleźć prawdziwego siebie, jednak okazuje się, że nie jest to takie proste, jak mogło się wydawać. Przygotujcie się na duże zaskoczenie! A co sądzę o samym Instytucie? Chociaż jest to raczej nierealistyczny element, każdy z nas zdaje sobie sprawę z tego, jak szybko technika i medycyna posuwają się do przodu. Być może już za kilka lat takie zabiegi będą możliwe?
Na chwilę uwagi zasługuje także wydanie książki z oryginalnymi zdobieniami na każdej stronie i rzucającą się w oczy okładką. Czwarta Strona jak zwykle nie zawodzi!
Podsumowując - bardzo serdecznie zachęcam Was do przeczytania tej książki. Nie jest to tandetny romans ani nudna książka obyczajowa. Ta powieść zawiera naprawdę wartościowe treści, które, jak już wspomniałam wyżej, skłaniają nas do refleksji na temat samoakceptacji oraz akceptacji wśród naszych bliskich.
Za egzemplarz książki bardzo serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona!
O książce:
autor: Adam Silvera (debiut)
stron: 397
wydawnictwo: Czwarta Strona
rok wydania: 2018
estetyka wydania: 5/5
Niestety nie dla mnie :/
OdpowiedzUsuń