"Simon oraz inni Homo Sapiens" Becky Albertalli #65

Nasłuchałam się tak dużo pozytywnych opinii o tej książce, że musiałam sama ją przeczytać. Oczekiwałam od niej bardzo wiele - czy książka faktycznie przypadła mi do gustu? I co sądzę o ekranizacji?  Zapraszam na recenzję.


Głównym bohaterem powieści Becky Albertalli jest nastoletni Simon Spier. Na pierwszy rzut oka wydaje się być normalnym amerykańskim nastolatkiem - ma przyjaciół, z którymi każdego dnia jeździ samochodem do szkoły. Poza tym uwielbia Harrego Pottera i interesuje się teatrem. Chłopak jednak w głębi duszy boryka się z bardzo trudnym elementem własnego "ja". Simon stara się ukryć swoją prawdziwą orientację seksualną.

Nastolatek za pośrednictwem pewnego portalu nawiązuje internetową znajomość z chłopakiem, który tak jak Simon jest gejem. Oboje nie znają swoich prawdziwych danych, więc ich sekret nie zostanie ujawniony. Do czasu, gdy pewien uczeń przypadkowo znajduje wiadomości na poczcie głównego bohatera. W tej sytuacji zdesperowany Simon jest gotowy zrobić wszystko, by jego sekret i internetowego przyjaciela nie wyszedł na jaw.


Polubiłam tę książkę. Polubiłam Simona, Leah i resztę jego przyjaciół. Polubiłam także Blue, internetowego przyjaciela. Ale nic więcej. 
Po tak wielu pozytywnych opiniach byłam przygotowana na książkę, która pozostawi jakiś ślad moim sercu, wpłynie na mój światopogląd lub po po prostu myślałam, że będzie to powieść, o której nie będę mogła zapomnieć. No niestety, aż tak kolorowo nie było. Nie mogę jednak odebrać książce jej atutów - czyta się ją bardzo przyjemnie, można się uśmiechnąć w niektórych fragmentach, a nawet wzruszyć. Tylko moim zdaniem to wszystko jest zbyt cukierkowe, zbyt dziecinne, zbyt proste.

Simon jest bardzo serdecznym i przyjacielskim chłopakiem. Nie jest denerwującą postacią. Można wręcz powiedzieć, że jest tak szczery w swoich uczuciach i obawach, że wszystko przeżywam razem z nim. Ma wspaniałych przyjaciół, którzy moim zdaniem zachowywali się realistycznie, gdy sprawy nieco się pokomplikowały. Ale poza tymi postaciami cała reszta była zbyt piękna, żeby mogła być prawdziwa. Idealna rodzina Simona - młodsza siostra codziennie rano gotowała pyszne śniadanka, matka psycholog, która próbowała rozmawiać z synem i kochany ojciec. Ja rozumiem, że to tylko książka, ale strasznie denerwowała mnie ta cukierkowość. Dlatego tak marudzę :P


Hola hola! Nie zrażajcie się jednak jeszcze! Muszę wspomnieć o bardzo ważnej rzeczy. Światełko nadziei, że ta książka mimo mdłego klimatu może okazać się finalnie dobra pojawia się na samym początku i przewija się właściwie aż do końca. Tym światełkiem jest relacja Simona i Blue. Ci dwaj byli bardzo słodcy (tym razem jednak mi to nie przeszkadzało) i kibicowałam im z całych sił. Tylko znowu - mimo pewnych przeciwności losu, historia skończyła się tak, jak się skończyła - zbyt pięknie, prosto i cukierkowo. 

Innym pozytywnym akcentem była historia związana z ukrywaniem i (uwaga, spojler!) ujawnieniem orientacji seksualnej Simona. Czytając tę powieść razem z chłopakiem stresowałam się tym, jak ludzie zareagują na wiadomość, że Simon jest gejem, co zrobią jego rodzice, jego przyjaciele. Jeśli chcecie się dowiedzieć, jak potoczyły się losy głównego bohatera, zapraszam do lektury!

Po drodze było jeszcze kilka zwrotów akcji, ale jeżeli ma się zdolność analizowania i łączenia faktów, raczej nie będą one niespodzianką, aczkolwiek dają nadzieję na dobrą kontynuację. "Leah gubi rytm" już wkrótce na blogu!

Podsumowując : W moich oczach książka ma wiele wad, jednak mimo tego jest przyjemną lekturą, która może wywołać uśmiech na naszej twarzy, a osobowość głównego bohatera może poprawić Wasz humor w gorszy dzień :)

o książce:






autor: Becky Albertalli
stron:300
wydawnictwo: Papierowy Księżyc
rok wydania: 2016
estetyka wydania: 4/5

A co sądzę o ekranizacji?


Nie będzie tutaj jakieś recenzji filmu, bo szczerze mówiąc filmy oglądam na tyle rzadko, że nie mam pojęcia co w ogóle powinnam napisać. Opiszę tylko moje odczucia i porównam książkę z filmem.

Poza moim ukochanym aktorem, Nickiem Robinsonem, z powodu którego obejrzałam ten film, "Love, Simon" okazał się być równie przesłodzony co książka. Wszystko jest piękne, idealne i każdy problem po czasie rozwiązuje się nie pozostawiając po sobie żadnych śladów. Nawet nie mam ochoty wspominać o scenie w wesołym miasteczku, bo słodycz tej sceny mnie przerasta, a oglądając ten moment czułam się wręcz zażenowana. Niestety.

Poza tym, Hannah Baker? Serio? Ta aktorka absolutnie na pasuje mi do postaci Leha. Przez cały film próbowałam oswoić się z jej nową rolą i niestety, dla mnie ta dziewczyna zawsze będzie Hannah :(

Ważna rada (pewnie dobrze już wszystkim znana) : najpierw czytajcie, później oglądajcie!


Dominika

6 komentarzy:

  1. Ja jednak pokochałam historię Simona, była urocza, ale nie była jak dla mnie przesadzona ;)

    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma swoją własną opinię :)
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  2. Myślę, że ta ksiązka znajdzie mnóstwo swoich zwolenników, bo temat środowiska LGBT jest na czasie.Ja jeszcze jej nie czytałam, ale jak tylko wpadnie mi w ręcę to chętnie poznam bliżej wszystkie szczególy

    OdpowiedzUsuń
  3. Oglądałam film, ale napewno skuszę się na książkę 😍

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 LIBRO D&K , Blogger