"Dziewczyna w niebieskim płaszczu" Monica Hesse #70

"Dziewczyna w niebieskim płaszczu" Monica Hesse #70


Pierwszy raz zdarza mi się, że nazwanie książki bardzo dobrą, to o wiele za mało. Po przeczytaniu „Dziewczyny w niebieskim płaszczu”, przez długi czas nie mogłam powrócić do naszej zwykłej, szarej rzeczywistości. Zazwyczaj potrafię wyrazić uczucia, które towarzyszyły mi po zakończeniu książki. Tym razem jest mi o wiele trudniej zebrać myśli i do głowy przychodzi mi tylko jedno słowo opisujące tę historię: wstrząsająca.

Może jednak uczuciami nie da się handlować, płacić dobrymi uczynkami za złe i oczekiwać, że nasze winy zostaną w ten sposób odkupione.



Amsterdam, rok 1943. Ludzie zdążyli przywyknąć do przemocy na ulicach, łapanek, smrodu strachu zamiast pięknego zapachu kwiatów. Tam śmierć  przechadza się po chodnikach w niemieckich mundurach. Mimo to, większość spraw dalej toczy się tak, jak przed wojną.
Dziewiętnastoletnia Hanneke Bakker pracuje w zakładzie pogrzebowym. Nie jest to praca jej marzeń, jednak tylko w ten sposób może legalnie pomóc finansowo rodzicom, którzy nie są już zdolni do pracy. Pewnie zwróciliście uwagę na słowo legalnie, prawda? To nie jest żadna pomyłka, ponieważ Hanneke dorabia na czarnym rynku, rozwożąc trudno dostępne produkty bogatym mieszkańcom Amsterdamu. Im mniej osób wie o jej drugim źródle zarobku, tym mniej mogłoby ją wydać. Jej jedynym celem jest przetrwanie.

Pewnego razu stała klientka Hanneke prosi ją o znalezienie czegoś innego niż czekolada, kosmetyki lub papierosy. Pani Janssen zleca Hanneke odnalezienie żydowskiej dziewczyny, którą staruszka chowała we własnym domu przez parę tygodni. Nastoletnia Żydówka zniknęła bez śladu. Dla obu dziewcząt rozpoczyna się wyścig z czasem. Hanneke wplątuje się w wir nieprzewidywalnych zdarzeń i organizacji, o których nie miała pojęcia. Czy zdąży wyrwać Mirjam ze szponów Gestapo?

Hanneke Bakker jest niesamowicie interesującą postacią. Jest zarazem uparta i pewna swoich sił, ale napadają ją chwile zwątpienia we wszystko to, co robi. Potrafi też świetnie udawać, już nieraz flirtowała z niemieckimi żołnierzami, chociaż naprawdę miała ochotę zwymiotować z obrzydzenia.  Dziewiętnastolatkę cały czas nawiedzają duchy przeszłości. Koszmary o zmarłym chłopaku, który zginął na froncie, spędzają jej sen z powiek. Cały czas wydaje jej się, że to ona zabiła miłość swojego życia, a ta myśl rozrywa jej serce na miliony małych kawałeczków. Parę lat temu jeszcze miałaby komu wypłakać się w ramię. Niestety, najlepsza przyjaciółka Hanneke jej nienawidzi i raczej nie zanosi się, żeby to wkrótce się zmieniło. 

Hanneke przede wszystkim chce udowodnić, że jest godna przebaczenia. To dlatego robi wszystkie te rzeczy, których normalnie nigdy by nie zrobiła.
Bardzo podobały mi się fragmenty, w których poznawałam wspomnienia dotyczące Basa, czyli wyżej wymienionego chłopaka głównej bohaterki. Sama postać nastolatka niezmiernie mnie rozczuliła, bo Bas naprawdę przypominał  po uszy zakochanego, nieodpowiedzialnego młodzieńca. Przeciwieństwem Basa jest jego starszy brat Ollie, który zyskał moje uznanie przez jego szczegółowość, trzeźwe patrzenie na otaczający go świat i zdolność do ryzykowania życia dla rodziny i przyjaciół. 



Jest wiele rzeczy w tej książce, które mnie ogromnie zaskoczyły. Niestety jedną z nich jest trochę wymuszony wątek miłości homoseksualnej. Rozumiem, że teraz powieści o tej tematyce pną się w górę w rankingu popularności, jednak ten motyw kompletnie nic nie wnosił do fabuły i odrobinę zawiodłam się w tej kwestii. Moim zdaniem lepiej byłoby, gdyby autorka pominęła ten element.
Jednym z wielu plusów powieści jest to, że pozwala czytelnikowi bliżej poznać codziennie życie mieszkańców okupowanego kraju. Każdy z nas przecież uczył się w szkole o drugiej wojnie światowej, ale mało kto zastanawiał się nad drobnymi sprawami z życia zwykłych ludzi. Dowiedziałam się bardzo dużo o tym, jak chowano Żydów w mieszkaniach, w czym transportowano drogocenne przedmioty, co robiono, aby uniknąć podejrzeń ze strony gestapowców. W książce występują też opisy miejsc, które w trakcie wojny zmieniły się w tereny przetrzymywania osób pochodzenia żydowskiego, a te obrazy były przerażające. „Dziewczyna w niebieskim płaszczu” pokazuje, jak bardzo zmieniły się standardy ludności i ich odporność na widok nędzy i śmierci.
Muszę przyznać, że przed zakupem „Dziewczyny w niebieskim płaszczu”, poczytałam opinie na jej temat. I wszystko byłoby super, gdyby nie to, że w pewnym komentarzu znalazł się ogromny spoiler, który zrujnował mi większą część zakończenia :( Pewnie dlatego jedna z ważniejszych rzeczy, która wydarzyła się pod koniec powieści, w ogóle mnie nie zdziwiła.
Książka jednak nie wywołała u mnie płaczu, chociaż się go spodziewałam. Po jej przeczytaniu ogarnęła mnie pustka i wdzięczność, że żyję teraz, a nie sto lat temu.

Podsumowując: „Dziewczyna w niebieskim płaszczu” jest niesamowicie prawdziwą powieścią o miłości, nienawiści, strachu i przebaczeniu. Gorąco polecam nie tylko młodzieży, ale również osobom starszym.

o książce:

Znalezione obrazy dla zapytania dziewczyna w niebieskim płaszczu









autor: Monica Hesse
stron: 348
wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
rok wydania: 2018
estetyka wydania: 5/5


Rozdanie trwa!

Przypominam o rozdaniu, w którym wciąż możecie wziąć udział i wygrać wspaniałą książkę! ♥ 
Po więcej informacji odsyłam Was do ostatniego posta ->  KLIK!


Karolina
"Leah gubi rytm" Becky Albertalli + ROZDANIE! #69

"Leah gubi rytm" Becky Albertalli + ROZDANIE! #69

Wzrusza, bawi, poucza, łamie stereotypy. Prawdziwa i szczera. Przed Wami kontynuacja, która w mojej opinii przebiła poprzednią część. Oto "Leah gubi rytm"!



Jeśli czytaliście już "Simon oraz inni homo sapiens" to nie muszę przedstawiać Wam Leah. Jeśli jednak lektura ta wciąż przed Wami, to Leah Burke, najlepsza przyjaciółka Simona Spiera, świetna perkusistka i mistrzyni sarkazmu, to nastolatka jakich wiele. Dziewczyna boryka się z nadwagą, ale wbrew publicznym opiniom dobrze czuje się w swoim ciele. Ma do siebie duży dystans, a jej mama to osoba, która zna absolutnie każdy jej sekret. No...prawie każdy.

Nastolatka ukrywa swoją orientację seksualną. Ktoś może powiedzieć: Oho! Drugi Simon? Mehh, szkoda czasu na czytanie! Rzeczywiście, wątek bardzo podobny, jednak w przypadku Leah cała historia inaczej się toczy. Oczywiście nie powiem Wam jak, ale zapewniam, że nie jest to takie mdłe i cukierkowe jak w przypadku Pana Spiera. Zaufajcie mi, przeczytanie "Leah" na pewno nie uznacie za stratę czasu!

Tę książkę, mimo tego że jest to powieść tej samej autorki, czytało mi się o wiele lepiej niż historię Simona. Głównie za sprawą tytułowej bohaterki, która jest niezwykłą osobą. Serio, bardzo chciałabym zakumplować się z taką Leah. Jest inteligentna i nietuzinkowa. Trochę zakręcona, ale także serdeczna i ciepła. Ma niesamowite poczucie humoru. Dziewczyna jest niestety także nieco zagubiona, w głównej mierze z powodu obawy przed własnymi uczuciami i strachem przed wyjawieniem prawdy o swojej orientacji. Leah robiła bardzo obszerne analizy wszystkich wydarzeń w głowie, przez co miałam okazję bardzo dobrze poznać jej opinię na wiele różnych tematów - rozmyślała między innymi o tym, dlaczego nastolatkowie sięgają po alkohol. Uwierzcie, bardzo ciekawe spostrzeżenia.

(ta książka wręcz błyszczy na tle wszystkiego innego :P)

Jeżeli chodzi o innych bohaterów - Garrett absolutnie skradł moje serce. Bardzo podobało mi się to jak zabiegał o względy osoby, na której mu zależało i było mi bardzo przykro, gdy owa osoba nie do końca zauważała jego intencje. Chłopak był specyficzną osobą, to muszę przyznać. Próbował okazać zainteresowanie na swój własny, nieco skomplikowany sposób (przynajmniej na początku). Garrett okazał się jednak bardzo sympatycznym i oddanym chłopakiem. Poza tym cechowało go poczucie humoru i chęć okazania pomocy każdemu, kto tego potrzebował. Poza tym... był bardzo uroczy :)

Kolejnym wątkiem, o którym nie mogę nie wspomnieć jest relacja między Leah a jej mamą. Były dla siebie jak prawdziwe przyjaciółki - rozmawiały o szkole, przyjaciołach, chłopakach. Oczywiście, kłóciły się i nie zgadzały w wielu kwestiach, ale mama zawsze wspierała córkę i była gotowa zrobić dla niej wszystko. Leah nie mówiła swojej mamie tego zbyt często, ale mimo sporadycznych kłótni bardzo zależało jej na mamie. Była dla niej nieocenioną pomocą w trudnych momentach.
Kobiety nieco poróżnił nowy partner mamy Leah. Nie było to spowodowane charakterem mężczyzny, ale uprzedzeniem Leah. Nie chciała dać szansy nowemu partnerowi. Moment, gdy wreszcie pojawiła się nadzieja na poukładanie pewnych spraw był bardzo wzruszający.

A co z pozostałymi przyjaciółmi Leah? No cóż, w ich życiu bardzo wiele rzeczy ulegnie zmianie. Muszą zdecydować się, na którym uniwersytecie będą uczyć się po zakończeniu roku szkolnego, zmagają się z rozterkami miłosnymi, kłótniami i innymi problemami. Czytając tę książkę nie będziecie mogli narzekać na nudę, gwarantuję Wam!



Podsumowując: "Leah gubi rytm" to absolutnie genialna książka. Główna bohaterka jest bardzo prawdziwą postacią, zmagającą się z problemami wielu innych rówieśników, dlatego historia bohaterki może okazać się bliska Waszym sercom. Sięgnijcie po tę powieść a nie pożałujecie!


ROZDANIE!*
Dzięki uprzejmości wydawnictwa We Need YA mamy do rozdania aż dwa egzemplarze książki "Leah gubi rytm". Co zrobić, aby mieć szansę na wygranie jednego egzemplarza?

  1. Należy być obserwatorem naszego bloga oraz polubić nasz fanpage (klik), a także fanpage We Need YA (klik).
  2. Bardzo mile widziane byłyby także udostępnienia tego posta, jednak nie jest to wymagane.
  3. Odpowiedzieć na pytanie konkursowe znajdujące się poniżej. Odpowiedź prosimy umieścić w komentarzu do tego posta, a do odpowiedzi dołączyć adres email, dzięki któremu będziemy mogły skontaktować się w razie wygranej.
Pytanie konkursowe: Leah często zdarzało się gubić rytm w trudnych dla niej sytuacjach. A w jakich momentach Tobie zdarza się gubić rytm?

Zapraszamy do wzięcia udziału i życzymy powodzenia! :)
Za egzemplarze bardzo serdecznie dziękujemy wspaniałemu Wydawnictwu We Need YA! ♥

o książce:









autor: Becky Albertalli
stron: 425
wydawnictwo: We Need YA
rok wydania: 2018
estetyka wydania: 5/5


Dominika


*Rozdanie trwa od 21 listopada 2018 roku przez dwa tygodnie, do 14 grudnia 2018 roku. Dwie osoby zdobędą po jednym egzemplarzu wyżej wspomnianej książki. Ogłoszenie wyników będzie miało miejsce 15 grudnia na blogu oraz fanpage'u. Ze zwycięzcami skontaktujemy się przez adres email pozostawiony w komentarzu konkursowym. Wysłanie nagrody odbędzie się w możliwie najkrótszym czasie po skontaktowaniu się ze zwycięzcami
"Geekerella" Ashley Poston #68

"Geekerella" Ashley Poston #68


Nie wyobrażasz sobie dzieciństwa bez książek o Harrym Potterze? Uwielbiasz Dary Anioła, Igrzyska Śmierci, Więźnia Labiryntu? Twoim całym życiem są Gwiezdne Wojny? A może kochasz komiksy Marvela lub DC? Każdy z nas kiedyś tak mocno wsiąknął w nierealny świat swoich ulubionych bohaterów, że nie chciał go opuścić, nawet jeśli dana seria już dawno się skończyła. Jeżeli kiedykolwiek szukałeś w Internecie fanfików, memów i fanartów z Twojego ukochanego uniwersum – Geekerella jest właśnie dla Ciebie!


{...} kiedy wcielamy się w naszych bohaterów, świecimy jak świetliki w nocy. Oni świecą. My świecimy. Wszyscy razem. A nawet kiedy ktoś z nas wpada do innego wszechświata, to światło nigdy nie gaśnie.



Macie taki film lub bajkę z dzieciństwa, którą z uśmiechem na ustach wspominacie aż do teraz? No cóż, Danielle właśnie tak ma ze starym serialem Starfield, tylko że jej obsesja na jego punkcie dalej trwa. Serial został jednym z niewielu wspomnień o ojcu dziewczyny, który zapoczątkował w córce miłość do science-fiction. Elle została zmuszona do zamieszkania w domu z macochą oraz dwiema przyrodnimi siostrami, a w ich oczach Elle jest tylko służącą. Dziewczyna prowadzi bloga o Starfield, który raczej nie cieszy się popularnością, a jej głównym źródłem zarobków jest praca w wegańskim food trucku Magiczna Dynia. 

Kiedy Darien Freeman, amerykański bóg nastolatek, dostaje propozycję zagrania głównej roli w filmowej adaptacji Starfield, od razu się zgadza. Niestety, wybór młodego aktora spotyka się z ogromną falą hejtu. Grono prawdziwych fanów uważa, że Darien nie ma do zaoferowania niczego oprócz ładnej buźki. W dodatku pewna blogerka zawzięcie krytykuje wszystkie wpadki Freemana, co tylko podburza tłum hejterów.

Losy Dariena i Elle przeplatają się, kiedy aktor przypadkowo bierze ją za organizatorkę konwentu ExcelsiCon. Nastolatkowie naprawdę nie wiedzą, że Elle jest autorką wszystkich negatywnych postów o Darienie, a chłopak, w którym Elle zaczyna się zakochiwać, jest znienawidzonym aktorem. Co wyniknie z ich znajomości?


Chyba nikogo nie zdziwię, jeśli napiszę, że Geekerella jest bazowana na historii Kopciuszka, więc fabuła była dość przewidywalna. Nie oczekiwałam wybuchów i zwariowanych zwrotów akcji, jednak książka bardzo mi się podobała. Najbardziej interesującą postacią – w moim odczuciu – była Sage, ponieważ jej charakter był przesiąknięty pewnością siebie i pozytywną energią. 

Moim kolejnym zaskoczeniem był Darien. Z pozoru przystojny aktor z przyszłością na czerwonym dywanie, który umawia się z pięknymi gwiazdami filmowymi. W rzeczywistości chłopak praktycznie nie ma ojca, bo cały czas jest zajęty planowaniem kariery syna. To niedorzeczne, że Darien nie może mówić do niego "tato"! Dzięki książce uświadomiłam sobie, że bycie osobą rozpoznawalną nie jest łatwe, często nawet wydaje się niebezpieczne.

A co z Danielle? Jest świetnie wykreowaną postacią, która najbardziej na świecie pragnie spełnić swoje marzenia i sprawić, żeby macocha była z niej dumna (co jest raczej niewykonalne). A jeśli już o macosze mowa - czy ona ma rozdwojenie jaźni? Wrzeszczy na Danielle, jest dla nie wredna i opryskliwa, a chwilę później już zwraca się do niej z udawaną miłością. Ale to jeszcze nic! Najbardziej denerwowała mnie Chloe, jedna z sióstr Elle, ale nie będę więcej zdradzać na jej temat.

Powieść przeczytałam w dwa wieczory, czyta się ją bardzo szybko i przyjemnie. Książka idealna na odpoczynek po ciężkim dniu ;) Nie wymaga zbytniego wytężania mózgu na niewiadomo jak skomplikowanej akcji i opisach, ponieważ zakończenie jest nam znane (no bo kto nigdy nie czytał/oglądał Kopciuszka?)

Najfajniejsze chyba jest to, że każdy fan może utożsamić się z główną bohaterką. Jestem wniebowzięta, że powstała współczesna, młodzieżowa wersja Kopciuszka! Świetnie się bawiłam, czytając powieść Ashley Poston. 





Podsumowując: 
 Geekerella będzie wspaniałą książką dla geeków (wow). Warto zaznaczyć, że nie jest to typowa historia dla dziewczyn, więc jak najbardziej zachęcam wszystkich nerdowskich chłopaków do przeczytania! :D Nie pożałujecie.


Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu We need YA! ♥


o książce:
Znalezione obrazy dla zapytania geekerella
autor: Ashley Poston
stron: 401
wydawnictwo: We need YA
rok wydania: 2018
estetyka wydania: 5/5



Karolina
"Mroczny duet" Victoria Schwab #67

"Mroczny duet" Victoria Schwab #67

Pierwsza część serii Świat Verity bardzo mi się spodobała (recenzja - klik). Jak było z kontynuacją? Jaka była moja reakcja, gdy dowiedziałam się, że ta seria liczy tylko dwie części? Zapraszam serdecznie na recenzję.



Potwory - Corsaje i Malchajowie - zrodzone z przemocy, terroryzują ludzi. W Prawdziwości armia Flynna utrzymuje przewagę w walce z potworami dzięki Sunajom. W Dobrobycie Kate Harker stała się bezwzględną łowczynią potworów. August Flynn i Kate Harker nie spodziewają się, że wkrótce "równowagą" ich świata zachwieje nowy, przerażający i tajemniczy potwór. 

Ten nowy rodzaj potwora wyciągnie na światło dzienne wszystkie najgłębiej skrywane lęki swoich ofiar, a jego pożywieniem będzie chaos.



Ta seria to ODLOT! Pokochałam Augusta i Kate, wydaje mi się, że jeszcze nigdy tak bardzo nie zżyłam się z bohaterami jakiejś serii. Uwielbiam to, że autorka powoli rozwijała relację między bohaterami i nie potoczyła się ona w taki schematyczny dla książek młodzieżowych sposób.
Zazwyczaj jest tak, że gdy coś nam się podoba to mamy bardzo dużo do powiedzenia o tej rzeczy. W moim przypadku jest tak, że o wiele więcej mam do powiedzenia o czymś słabym, czymś, co mi się nie podobało niż o rzeczy, która mnie zachwyciła. Dlatego też mam ogromny problem z wyrażeniem swoich odczuć po tej lekturze.

Po powrocie do książkowego uniwersum zastajemy Kate jako bezwzględną łowczynię potworów, o czym wspomniałam już nieco wyżej. Dziewczyna nareszcie robi to, co od dawna chciała robi i jest szczęśliwa, bo nikt jej w tym nie przeszkadza. August z kolei stał się dowódcą, którym nigdy nie chciał być. Gdy ich drogi ponownie się złączyły bardzo się ucieszyłam. Moim zdaniem Kate i August to bohaterowie, którzy w pojedynkę są niekompletni. Dopiero gdy są razem wszystko zaczyna się układać i powodzić. To właśnie sprawiło, że ich więź, mimo bardzo, ale to bardzo skromnego wątku miłosnego była bardzo silna i wyjątkowa.

Każdy moment przedstawiony w lekturze przeżywałam równie silnie co bohaterowie. Bardzo się z nimi zżyłam i nadal nie mogę się pogodzić z tym, że musiałam się z nimi rozstać. Co spodobało mi się tak bardzo w tej serii? Przede wszystkim to, że bohaterowie o tak odmiennych temperamentach i charakterach potrafili się dogadać, rozumieli się jak nikt inny i razem walczyli. Każde z nich w pewien sposób się poświęciło dla lepszego jutra. Kate bardziej, August nieco mniej. Zakończenie zniszczyło moje serce jednocześnie sprawiając, że jeszcze bardziej pokochałam głównych bohaterów.


Poza Kate i Augustem warto także wspomnieć o potworze, który powstał na podobieństwo Kate i którego zadaniem było zgładzenie młodej łowczyni. Alice była obrzydliwym stworzeniem, które budziło we mnie równie silne negatywne emocje co postać Sloana. Do końca książki szczerze nienawidziłam tych stworzeń, ale byłam wzruszona tym, jak oddziały Augusta ruszyła na pomoc jego przyjaciółce.

Niestety seria Świat Verity została zamknięta. Dowiedziałam się tego jakiś czas po przeczytaniu tej powieści i bardzo długo nie mogłam w to uwierzyć. Tak wiele kwestii zostało niewyjaśnionych, poza tym relacja Kate i Augusta była tak pozytywnym elementem, że będę bardzo za tym tęsknić. Wszystko co dobre szybko się kończy.

Podsumowując: "Mroczny duet" doprowadzi Was do łez, sprawi, że zrobi Wam się ciepło na sercu i mimo tragicznych wydarzeń, których jesteśmy pośrednimi świadkami, na długo zapisze się w Waszej pamięci jako piękna historia o przyjaźni, walce i poświęceniu. Szczerze zachęcam do przeczytania!

o książce:









autor: Victoria Schwab
stron: 510
wydawnictwo: Czwarta Strona
rok wydania: 2018
estetyka wydania: 5/5

Dominika

"Zostawiłeś mi tylko przeszłość" Adam Silvera #66

"Zostawiłeś mi tylko przeszłość" Adam Silvera #66


Adam Silvera – Raczej szczęśliwy niż nie. Bo z czym innym można skojarzyć tego autora, jak nie z książką, która podbiła serca czytelników? Na naszym blogu powstał już post dotyczący tej powieści (zachęcam do przeczytania lub odświeżenia wiadomości, wystarczy kliknąć tutaj). Ale czy Zostawiłeś mi tylko przeszłość może równać się z Raczej szczęśliwy niż nie? Niestety nie odpowiem na to pytanie, bo chociaż Dominika zdążyła już co najmniej milion razy polecić mi Raczej szczęśliwy niż nie, Zostawiłeś mi tylko przeszłość było moim pierwszym starciem z tym autorem. Podobało mi się? Czy sięgnę po więcej pozycji Adama Silvery?


Może jeśli pozwolimy, żeby pewne rzeczy runęły, wszystko inne zdoła przetrwać.


Trójka najlepszych przyjaciół, czyli Theo, Wade i Griffin. Znają swoje najdziwniejsze tajemnice, chronią siebie nawzajem, a ich przyjaźń przeszła przez wszystkie ciężkie próby, które zaserwowało im życie. No, prawie wszystkie.
Jest coś, co musicie wiedzieć o Griffinie – nie ma zielonego pojęcia o Gwiezdnych Wojnach, choruje na zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, dostaje ataku paniki, kiedy rzeczy są nieparzyste i… jest szalenie zakochany w Theo, który odwzajemnia jego uczucia! 
Wade, na początku trochę zmieszany nową sytuacją, w końcu przyzwyczaja się do tego, że pozostała dwójka zostaje parą. Chłopcy mają się naprawdę świetnie i bardzo się kochają, ale niestety ich bajkowa przyszłość nagle nie wydaje się tak pewna, jak kiedyś. Griffin nigdy nie przypuszczał, że Theo zostawi go w Nowym Jorku, a on sam rozpocznie studia w Kalifornii. Nowe życie, nowe miejsce, nowa miłość… Nowa miłość?! Jackson z premedytacją próbuje zburzyć dotychczasowe relacje Griffina i Theo, a na tych ruinach zbudować szczęśliwy związek z chłopakiem. Co gorsza, Griffin przecież dalej kocha Theo, ale nie może dać mu szczęścia, którym obdarowuje go Jackson, a to rozrywa go od środka. Niezłe zamieszanie, prawda? Ale to nie wszystko. Theo umiera. Ta sytuacja wstrząsa Griffinem tak bardzo, że odizolowuje się od reszty świata i – o ironio! – jedyną osobą, która go rozumie, jest znienawidzony Jackson.

Nie mogłam doczekać się przeczytania Zostawiłeś mi tylko przeszłość. Książka od razu mnie zaciekawiła i czytałam ją w każdej wolnej chwili, co mogę porównać do ugryzienia komara. Już tłumaczę, dlaczego porównałam tak piękną książkę do tak dziwnej sytuacji. Ugryzienie komara nie jest bolesne, ba, prawie w ogóle go nie czuć. Historia bohaterów jest jak rozdrapana rana – nie można o niej zapomnieć, bo cały czas swędzi, a ból wzrasta w miarę drapania. Im dłużej czytałam, tym większe wzruszenie wzbudzała we mnie ta powieść. Czasami miałam wrażenie, że ktoś baaaardzooo mocno rozbujał huśtawkę emocjonalną Griffina i świetnie bawił się, oglądając to uczuciowe widowisko.

Dobrze wykreowani bohaterowie różnią się od siebie, co czyni ich niezmiernie ciekawymi. Każdy ma swoje małe dziwactwa i to sprawia, że nie są płytcy i „szarzy”.
Narracja jest prowadzona z perspektywy Griffina, a sama książka jest podzielona na dwa rodzaje rozdziałów, które się przeplatają – Dzisiaj oraz Wspomnienia. Mogłam wczuć się w tragiczną sytuację Griffina po śmierci miłości jego życia, a czytając Wspomnienia poznawałam najróżniejsze wydarzenia przed tym, jak Theo odszedł. Niektóre były naprawdę urocze i zabawne, może dlatego, że chłopcy nie mieli doświadczenia w związkach i często nie wiedzieli jak się zachować. 



I tutaj przychodzi jeden z najważniejszych powodów, dla którego warto przeczytać powieść Adama Silvery – utwór porusza takie tematy jak nastoletnia miłość, związki homoseksualne, żałoba, zaburzenia organizmu. Te sprawy są bardzo popularne we współczesnym świecie i cieszę się, że powstaje coraz więcej książek w tym stylu.



(Brawo dla mojego psa, który chciał ukraść mi książkę i pobiegać z nią po podwórku)


Podsumowując – Zostawiłeś mi tylko przeszłość jest jedną z najlepszych książek, które ostatnio miałam okazję przeczytać. Na pewno muszę sięgnąć po resztę twórczości Adama Silvery! 
A! I jeszcze coś! Jeśli zdecydujecie się na zakup tej pozycji, polecam również przy okazji zakupić opakowanie chusteczek – przydadzą się ;)


Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu We need YA! ♥

o książce:
Znalezione obrazy dla zapytania history is all you left me
autor: Adam Silvera
stron: 420
wydawnictwo: We need YA
rok wydania: 2018
estetyka wydania: 4/5


A Wam która książka Adama Silvery bardziej się podobała? 
Zachęcam do dyskusji w komenatrzach!

Karolina


"Simon oraz inni Homo Sapiens" Becky Albertalli #65

"Simon oraz inni Homo Sapiens" Becky Albertalli #65

Nasłuchałam się tak dużo pozytywnych opinii o tej książce, że musiałam sama ją przeczytać. Oczekiwałam od niej bardzo wiele - czy książka faktycznie przypadła mi do gustu? I co sądzę o ekranizacji?  Zapraszam na recenzję.


Głównym bohaterem powieści Becky Albertalli jest nastoletni Simon Spier. Na pierwszy rzut oka wydaje się być normalnym amerykańskim nastolatkiem - ma przyjaciół, z którymi każdego dnia jeździ samochodem do szkoły. Poza tym uwielbia Harrego Pottera i interesuje się teatrem. Chłopak jednak w głębi duszy boryka się z bardzo trudnym elementem własnego "ja". Simon stara się ukryć swoją prawdziwą orientację seksualną.

Nastolatek za pośrednictwem pewnego portalu nawiązuje internetową znajomość z chłopakiem, który tak jak Simon jest gejem. Oboje nie znają swoich prawdziwych danych, więc ich sekret nie zostanie ujawniony. Do czasu, gdy pewien uczeń przypadkowo znajduje wiadomości na poczcie głównego bohatera. W tej sytuacji zdesperowany Simon jest gotowy zrobić wszystko, by jego sekret i internetowego przyjaciela nie wyszedł na jaw.


Polubiłam tę książkę. Polubiłam Simona, Leah i resztę jego przyjaciół. Polubiłam także Blue, internetowego przyjaciela. Ale nic więcej. 
Po tak wielu pozytywnych opiniach byłam przygotowana na książkę, która pozostawi jakiś ślad moim sercu, wpłynie na mój światopogląd lub po po prostu myślałam, że będzie to powieść, o której nie będę mogła zapomnieć. No niestety, aż tak kolorowo nie było. Nie mogę jednak odebrać książce jej atutów - czyta się ją bardzo przyjemnie, można się uśmiechnąć w niektórych fragmentach, a nawet wzruszyć. Tylko moim zdaniem to wszystko jest zbyt cukierkowe, zbyt dziecinne, zbyt proste.

Simon jest bardzo serdecznym i przyjacielskim chłopakiem. Nie jest denerwującą postacią. Można wręcz powiedzieć, że jest tak szczery w swoich uczuciach i obawach, że wszystko przeżywam razem z nim. Ma wspaniałych przyjaciół, którzy moim zdaniem zachowywali się realistycznie, gdy sprawy nieco się pokomplikowały. Ale poza tymi postaciami cała reszta była zbyt piękna, żeby mogła być prawdziwa. Idealna rodzina Simona - młodsza siostra codziennie rano gotowała pyszne śniadanka, matka psycholog, która próbowała rozmawiać z synem i kochany ojciec. Ja rozumiem, że to tylko książka, ale strasznie denerwowała mnie ta cukierkowość. Dlatego tak marudzę :P


Hola hola! Nie zrażajcie się jednak jeszcze! Muszę wspomnieć o bardzo ważnej rzeczy. Światełko nadziei, że ta książka mimo mdłego klimatu może okazać się finalnie dobra pojawia się na samym początku i przewija się właściwie aż do końca. Tym światełkiem jest relacja Simona i Blue. Ci dwaj byli bardzo słodcy (tym razem jednak mi to nie przeszkadzało) i kibicowałam im z całych sił. Tylko znowu - mimo pewnych przeciwności losu, historia skończyła się tak, jak się skończyła - zbyt pięknie, prosto i cukierkowo. 

Innym pozytywnym akcentem była historia związana z ukrywaniem i (uwaga, spojler!) ujawnieniem orientacji seksualnej Simona. Czytając tę powieść razem z chłopakiem stresowałam się tym, jak ludzie zareagują na wiadomość, że Simon jest gejem, co zrobią jego rodzice, jego przyjaciele. Jeśli chcecie się dowiedzieć, jak potoczyły się losy głównego bohatera, zapraszam do lektury!

Po drodze było jeszcze kilka zwrotów akcji, ale jeżeli ma się zdolność analizowania i łączenia faktów, raczej nie będą one niespodzianką, aczkolwiek dają nadzieję na dobrą kontynuację. "Leah gubi rytm" już wkrótce na blogu!

Podsumowując : W moich oczach książka ma wiele wad, jednak mimo tego jest przyjemną lekturą, która może wywołać uśmiech na naszej twarzy, a osobowość głównego bohatera może poprawić Wasz humor w gorszy dzień :)

o książce:






autor: Becky Albertalli
stron:300
wydawnictwo: Papierowy Księżyc
rok wydania: 2016
estetyka wydania: 4/5

A co sądzę o ekranizacji?


Nie będzie tutaj jakieś recenzji filmu, bo szczerze mówiąc filmy oglądam na tyle rzadko, że nie mam pojęcia co w ogóle powinnam napisać. Opiszę tylko moje odczucia i porównam książkę z filmem.

Poza moim ukochanym aktorem, Nickiem Robinsonem, z powodu którego obejrzałam ten film, "Love, Simon" okazał się być równie przesłodzony co książka. Wszystko jest piękne, idealne i każdy problem po czasie rozwiązuje się nie pozostawiając po sobie żadnych śladów. Nawet nie mam ochoty wspominać o scenie w wesołym miasteczku, bo słodycz tej sceny mnie przerasta, a oglądając ten moment czułam się wręcz zażenowana. Niestety.

Poza tym, Hannah Baker? Serio? Ta aktorka absolutnie na pasuje mi do postaci Leha. Przez cały film próbowałam oswoić się z jej nową rolą i niestety, dla mnie ta dziewczyna zawsze będzie Hannah :(

Ważna rada (pewnie dobrze już wszystkim znana) : najpierw czytajcie, później oglądajcie!


Dominika
"Tusz" Alice Broadway #64

"Tusz" Alice Broadway #64

Przez starsze pokolenia osoby posiadające tatuaże są kojarzone z więźniami, przestępcami. Ja absolutnie się z tym nie zgadzam. Podziwiam odwagę tych ludzi, obrazy na ich ciele. Traktują skórę jak płótno, co czyni ich chodzącymi galeriami sztuki, które możemy obserwować na co dzień.  Ja nie mam tatuażów, nie planuję żadnego w najbliższej przyszłości. I choć większości z nas wydaje się to całkowicie normalne, w świecie Leory byłabym wyrzutkiem. Ale dlaczego? Zapraszam na recenzję.

Nikt tak naprawdę nie zostaje zapomniany, dopóki ktoś wciąż wspomina jego nazwisko.


Mieszkańcom Saintstone tatuaże towarzyszą od pierwszych dni życia i to one decydują, czy dusza spokojnie uda się na wieczny spoczynek. Teraz pewnie w Waszych głowach pojawia się pytanie: Jak przez tatuaże można decydować o czyimś losie? Już tłumaczę. Ich tatuaże nie pełnią tylko funkcji ozdobnej. Na skórze ilustruje się wszystkie ważne wydarzenia z życia, sukcesy i porażki. Najróżniejsze wzory oznaczają wiek, pracę, rodzinę, zdane egzaminy, talenty, po prostu wszystko. Kiedy człowiek umiera, specjaliści zdejmują z niego skórę i przerabiają ją na księgę. Po odczytaniu znaków można stwierdzić, czy dana osoba jest godna zostania wśród bliskich.

Ojciec Leory umiera – od tego wszystko się zaczyna. Nastolatka jest święcie przekonana, że jej tacie nic nie grozi. Przecież Joel Flint był dobrym człowiekiem, prawda? Był wiernym mężem, kochającym tatą, dobrym sąsiadem i pracownikiem. Jednak ku zaskoczeniu Leory i jej matki, księga Joela jest przetrzymywana do analizy dłużej niż powinna.
W mieście też nie dzieje się dobrze. Burmistrz Saintstone ostrzega mieszkańców o powrocie Nienaznaczonych. Są to ludzie, którzy nigdy nie zdecydowali się na pomalowanie swojej skóry. Ich ciała są strasznie czyste, pozbawione śladu tuszu.  Nawet dziecko wie, że Nienaznaczeni są groźni, dopuszczają się mordów, okaleczają innych.

Leora postanawia uratować księgę ojca. Ale czy Joel naprawdę był człowiekiem, za którego wszyscy go uważali? Czy zaprzepaszczenie przyszłości jest warte odkrycia historii swoich przodków? Co to ma wspólnego z tatuażem kruka i Nienaznaczonymi? I dlaczego wszyscy kłamią?!

Tusz Alice Broadway wnosi coś zupełnie nowego, świeżego. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z takim pomysłem na książkę, co działa tylko i wyłącznie na jej plus. Z chęcią śledziłam codzienne czynności Leory, które pozwoliły mi lepiej zapoznać się z światem przedstawionym (który jest baaardzo ciekawy). Akcja nie zawsze była szybka, ale ja na to nie narzekam. Była to taka chwila na oddech między piorunującymi odkryciami. Podczas czytania wręcz czułam w powietrzu aurę tajemnicy.


Bohaterowie występujący w książce różnią się od siebie pod wieloma względami, nie są nudni ani przewidywalni. Leora nie jest tym typem głównej bohaterki, która jest zawsze pewna siebie i przebojowa. Waha się, popełnia błędy, których potem żałuje. Wiele razy moje serce krzyczało: „Nie! Leora, co ty robisz?!”. Lubię ją, bo to wszystko sprawia, że jest ludzka.
Moją drugą ulubioną postacią jest Obel. Od początku wiedziałam, że wyróżnia się czymś więcej niż tylko talentem do tatuowania ;)

Pewnie kojarzycie przynajmniej jedną taką historię, w której rodzice bohaterów nie wnoszą zbyt wiele do fabuły, a później magicznym sposobem znikają i już nigdy o nich nie słyszymy. Jeśli tak jak ja nie lubicie takich rozwiązań – spokojnie, w Tuszu aż roi się od rodziców, którzy czuwają nad swoimi dziećmi. Podoba mi się to, że wiele razy miałam okazję bliżej przypatrzeć się skomplikowanej relacji Leory i jej matki. Ale nie tylko relacje między dziećmi i rodzicami mnie zachwyciły. Uwielbiałam fragmenty, w których występowała przyjaciółka Leory – Verity. Ich przyjaźń jest niewiarygodnie silna i mocna, aż miło się czyta :)

Podsumowując – Tusz Alice Broadway to must have tej jesieni. Pozwala przenieść się do niezmiernie ciekawego miejsca owianego szczyptą tejmnicy. Gorąco polecam.


Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu We need YA! 

o książce:
autor: Alice Broadway
stron: 371
wydawnictwo: We need YA
rok wydania: 2018
estetyka wydania: 5/5


Karolina



"Wiara, Nadzieja, Miłość" Monika Jagodzińska #63

"Wiara, Nadzieja, Miłość" Monika Jagodzińska #63

Anoreksja? Bulimia? Tak, wiem co to, słyszałam od pedagoga szkolnego, od pani pielęgniarki w szkole. Ale co tak naprawdę czuje nastolatka przechodząca przez to piekło (tak, nie bez przyczyny użyłam tego słowa)? Zapraszam na recenzję książki polskiej autorki, Moniki Jagodzińskiej.


Jeśli szukacie sympatycznej, przyjemnej opowieści o nastoletnim życiu - źle trafiliście. Wiara, Nadzieja, Miłość to historia gimnazjalistki, która jest wyśmiewana przez rówieśników z powodu jej wagi. Diana, która ma już dość wytykania palcami na korytarzu, postanawia wziąć się za siebie. Zaczyna zdrowo się odżywiać i systematycznie ćwiczyć, by pozbyć się zbędnych kilogramów. Idzie jej naprawdę świetnie, ale w pewnym momencie pojawia się przeszkoda. Mimo zrzucenia wagi, dziewczyna nie potrafi patrzeć w lustro. W jej oczach dalej jest brzydka i gruba. Diana trenuje więcej, je mniej. Zatraciła się w niezdrowym trybie życia. Nawet słowa rodziców i najlepszej przyjaciółki nie powstrzymują jej przed celem, który przyćmiewa wszystko inne.
Najważniejsze są stracone kilogramy.
Ale czy na pewno?

Perspektywa Karoliny:
Zacznę może od pozytywów tej książki.
Na pewno jest to bardzo wartościowa i dająca do myślenia historia, którą polecam nie tylko młodzieży, ale też dorosłym. Skłania do refleksji na temat własnego życia. Daje nadzieję, że nawet z najgorszej sytuacji jest jakieś wyjście. Książka jest krótka, nie zajmuje więc sporo czasu, a dzięki niej możemy śledzić myśli osoby chorej na anoreksję i bulimię, która nie potrafi się zaakceptować. Historia Diany jest pełna skrajnych emocji. W pewnym momencie aż zaszkliły mi się oczy. Poruszyły mnie fragmenty z Nataszą oraz Jowitą, zdecydowanie należały do moich ulubionych bohaterek.
Dobra, to teraz to, co mi się nie podobało.
Sama niedawno wyszłam z ostatniej klasy gimnazjum i wiem, że tamtejsi ludzie naprawdę potrafią być specyficzni. No ale jakoś nie chce mi się wierzyć, że wcześniej nikt (oprócz Jowity) nie wstawił się za Dianą. To prawda, że w tym wieku ludzie zrobią wszystko, żeby przystosować się do grupy, ale jednak niektórzy mają swój rozum i nie podążają ślepo za resztą.
Poza tym miałam trochę trudności ze zbyt poetyckim stylem autorki. Nie chodzi mi o to, że to jakoś bardzo mnie denerwowało i ityrowało, ale bez zbędnych określeń czytałoby mi się znacznie lepiej.
Miałam też wrażenie, że niektóre nieistotne sprawy bardzo się ciągnęły, a przez te ważniejsze sytuacje przebrnęłam z prędkością światła.

[UWAGA SPOILER!]
Dodam jeszcze, że relacja Alana i dziewczyny była trochę, no nie wiem, wymuszona?  Ale za to Kordian wydawał mi się jedną z lepszych postaci w książce.

Chciałabym zgłębić historię Nataszy, ponieważ bardzo mnie zaciekawiła. Może autorka w przyszłości zaserwuje nam kolejną część, której główną bohaterką będzie właśnie ona?



Perspektywa Dominiki:
Idąc do gimnazjum słyszałam w kółko "nie daj się w tym gimnazjum", "musisz być slina, bo w gimanzjum schodzi się na złą drogę". Taka biedna, mała, okropnie wystraszona Dominiczka poszła sobie trzy lata temu do gimnazjum. I wiecie co? Gimnazjum było wspaniałe! Ze względu na to, że moje wspomnienia z gimnazjum są cudowne miałam wrażenie, że cała geneza kompleksów głównej bohaterki była zbyt wyolbrzymiona. Poza tym nie mogę zrozumieć, jak można być tak okrutnym człowiekiem, aby publicznie wyzywać innego człowieka. Coś okropnego.
Mimo wielu braków (bo moim zdaniem o wiele za mało w książce było wątków rodzinnych lub szkolnych) lub kilku wyolbrzymień (zachowanie rówieśników w gimnazjum, tylko jedna przyjaciółka) to tak jak już wspomniała Karolina, książka niesie bardzo wartościowe przesłanie. Każdy z nas jakiś jest. Jedna osoba ma nadwagę, druga krzywy nos, trzecia ma kompleksy z powodu swojej twarzy, ale to wszystko sprawia, że jesteśmy wyjątkowi. Moim zdaniem nikt nie ma prawa poniżać osób, które są "wyjątkowo wyjątkowe". Kurcze, no nie wiem. Jakoś tak na głębsze przemyślenia mi się zebrało :P
Wracając jeszcze do samej książki - historia Diany jest przedstawiona bardzo dokładnie i podczas czytania mamy okazję poznawania najskrytszych obaw nastolatki. Autorka wykonała świetną robotę! Na prawdę! Na przykład, w najgorszym momencie choroby Diany zdania składały się z dwóch-trzech słów. Czułam się dzięki temu, jakbym była w głowie bohaterki - tysiące myśli na minutę, setki obaw i całe mnóstwo nienawiści do swojego ciała. Coś wspaniałego!
Podobało mi się także to, że terapeutka Diany była tutaj przedstawiona jako osoba, która przyczyniła się do powrotu do zdrowia dziewczyny. W większości książek terapeuci są przedstawiani jako właśnie osoby, które nie mają ochoty pomóc choremu, a jedynie odbyś ustaloną sesję i zebrać pieniądze,
Co jeszcze? No cóż. Co mogę powiedzieć? Historia przedstawiona w tej książce jest inspirująca, momentami szokująca i przywraca wiarę w to, że gdy będziesz potrzebować pomocy znajdzie sie ktoś, kto wyciągnie w twoją stronę rękę. Serdecznie polecam wszystkim, szczególnie dziewczynom w naszym wieku.





Zachęcamy. Wartościowa książka.


Serdecznie dziękujemy autorce za książkę, a także za cierpliwość i zaufanie!


o książce:
autor: Monika Jagodzińska
stron: 118
wydawnictwo: Psychoskok
rok wydania: 2018
estetyka wydania:

Karolina&Dominika
Instagram autorki zdjęć - kliknij! 
"Fałszywy pocałunek" Mary E. Pearson #62

"Fałszywy pocałunek" Mary E. Pearson #62

Jakiś rok temu amerykański booktube kompletnie oszalał na punkcie tej książki. Czy Fałszywy pocałunek faktycznie zasługuje na szum, który wokół siebie wywołał? Zapraszam na recenzję!


[...] nawet to, co wspaniałe, może drżeć ze strachu. Nawet to, co wspaniałe, może upaść.





Poznajcie księżniczkę Arabellę Celestinę Idris Jezelię, Pierwszą Córkę Domu Morrighan. Za dużo naraz, prawda? ;) Spokojnie, bracia i przyjaciółka nazywają ją Lia. Jak to na główną bohaterkę książki młodzieżowej przystało, Lia nie jest posłuszną, kulturalną córką króla. Gardzi tradycjami i obowiązkami, woli biegać po lesie, grać w karty z braćmi i ćwiczyć rzucanie nożem niż przesiadywać na uroczystych kolacjach. Humoru nie poprawia jej myśl, że jeszcze nie odkryła w sobie daru - mocy, którą otrzymuje każda Pierwsza Córka.
Królowie Morrighan i Dalbreck aranżują małżeństwo księżniczki i księcia, aby państwa połączył sojusz. Oczywiście Lia od początku jest negatywnie do całej tej sytuacji nastawiona. Chce, żeby poślubił ją ktoś z miłości, a nie z nakazu. W dzień wesela postanawia uciec wraz z wierną służącą Pauline do miasta z młodości przyjaciółki. Tam dziewczyny rozpoczynają nowe życie jako kelnerki w gospodzie. Jednak była księżniczka musi na siebie uważać, niebezpieczeństwa wynikające z jej przeszłości kryją się za każdym rogiem. 

Pewnego wieczoru Lia obsługuje dwóch młodych mężczyzn, którzy od razu zwrócili na siebie jej uwagę. Po upływie kilku tygodni w ich towarzystwie nastolatka uświadamia sobie, że się zakochała. Nie wie, że jeden z nich to odtrącony w dzień ślubu książę, a drugi jest płatnym zabójcą, którego misją jest zamordowanie księżniczki.



Książkę czytało mi się naprawdę bardzo dobrze. Historia szybko wciąga. Z zaciekawieniem czytałam kolejne rozdziały, których jest (aż!) siedemdziesiąt dwa. Świat poznajemy głównie z perspektywy Lii, księcia i zabójcy.
A co do tych dwóch ostatnich - bardzo ich polubiłam. Tak, wiem, że jeden z nich jest mordercą, ale zasłużył sobie na moją sympatię. Może dlatego, że... No dobra, nie będę Wam przecież zdradzać wszystkiego :) Jeśli przeczytacie Fałszywy pocałunek doskonale będziecie wiedzieli, o co mi chodzi.  Ogólnie wszystkie postacie wydawały mi się rzeczywiste i ludzkie. Chciałabym móc wniknąć do książki i porozmawiać z dobrą i szlachetną Pauline, pomóc w pracy Berdi, jeździć konno z Lią i rozwikłać tajemnice gości zajazdu.

Minusem w całej powieści jest ilość mądrych wypowiedzi, ponieważ przeczytałam tyle świetnych cytatów, że grzechem jest wybranie tylko jednego. Może dla mojego wewnętrznego spokoju dodam jeszcze jeden:


Jeśli komuś nie można ufać w miłości, to nie można mu ufać w niczym. Niektórych rzeczy nie można wybaczyć.



Podsumowując - zapierające dech w piersi przygody, złamane serca, kłamstwa, mroczne tajemnice, zauroczenia, magia - tyle i jeszcze więcej oferuje Fałszywy pocałunek autorstwa Mary E. Pearson. Sięgnęłam po książkę i całkowicie mnie pochłonęła. Czuję, że jeśli nie przeczytam w najbliższym czasie kolejnej części, to będę po nocach śniła o dalszych losach bohaterów.



o książce:
Znalezione obrazy dla zapytania fałszywy pocałunek
autor: Mary E. Pearson
stron: 543
wydawnictwo: initium
rok wydania: 2017
estetyka wydania: 4,5/5


Serdecznie dziękuję Natalii za wykonanie tych ślicznych fotografii, które mogliście zobaczyć w tej recenzji! ♥ Po więcej wspaniałych zdjęć kliknij tutaj.


Karolina

"Wyśnione miejsca" Brenna Yovanoff #61

"Wyśnione miejsca" Brenna Yovanoff #61

Nigdy nie pałałam wielką miłością do romansów. Uważałam, że są przewidywalne, a co za tym idzie - nudne. Coś jednak sprawiło, że sięgnęłam po Wyśnione Miejsca. Czy było warto? 

Prawo doskonałości. Wrażenie, jakie wywołujemy, jest odwrotnie proporcjonalne do tego, co ludzie wiedzą na nasz temat.



Waverly zawsze wie wszystko. Osiąga najlepsze wyniki w nauce i sporcie, ma świetną figurę, ładną buźkę i popularną przyjaciółkę Maribeth, która trzęsie całym liceum. Dla większości osób jest zimna, obojętna, uśmiech jest zarezerwowany tylko dla wybranych.
Marshall prawie nie istnieje w codziennym życiu szkoły. Wieczorami upija się do nieprzytomności, pachnie papierosami. Nie obchodzą go oceny, właściwie to mało rzeczy go interesuje.

Bad boy i ładna dziewczyna. Brzmi jak typowy romans dla nastolatek, prawda? Ale pozory często mylą, tak samo jak w tym przypadku.

Waverly nie potrafi spać. Przemierza kilometry, nie zważa na ból stóp, odciski i pęcherze. To jej jedyny sposób, żeby przetrwać noc. Nastolatka nie wie, kim tak naprawdę jest. W szkole zakłada maskę perfekcyjnej uczennicy, ale co ma ze sobą zrobić, kiedy lekcje się kończą? W dodatku zdaje sobie sprawę, że Maribeth zaczyna ją dogłębnie irytować robieniem wszystkiego na pokaz i chęcią zostania "królową liceum".
Marshall czuje za dużo. Nie lubi wracać do domu, więc noce zazwyczaj spędza na imprezach organizowanych przez starszego brata. Nieobcy jest mu alkohol, papierosy i narkotyki. Tęskni za swoją dawną, kochającą rodziną. Tęskni za miłością. I właśnie dlatego spotyka się z Heather. Marshall nie jest zakochany w samej dziewczynie - on kocha uczucie, którym Heather go obdarowała. 
Pewnego razu Waverly postanawia spróbować zasnąć. Zapala świeczkę znalezioną w kuchennej szafce i odlicza do dziesięciu.
Od tego momentu Waverly i Marshall spotykają się we śnie, zaczyna ich łączyć przedziwna więź. 

Książkę czytało mi się bardzo lekko, chociaż poruszała ona takie tematy jak problemy rodzinne, uzależnienia i szukanie własnej tożsamości. Polubiłam głównych bohaterów, czego nie mogę powiedzieć o postaciach drugoplanowych. Niektóre albo mnie irytowały, albo nie miały w sobie "tego czegoś". Co nie znaczy, że senni kochankowie nie mieli żadnych wad. Chociaż są tylko trochę starsi ode mnie, wydawali mi się aż zbyt poważni i dziecinni jednocześnie. Mimo to książka mi się podobała, czujnie śledziłam losy bohaterów i nawet się wciągnęłam. Poza tym powieść na pewno przyczyniła się do tego, że bardzo polubiłam imię Marshall.


Chyba najbardziej żal mi było Heather, która była ślepo zakochana w głównym bohaterze. W ogóle zachowanie Waverly i Marshalla w rzeczywistości było dziwne. W śnie potrafili szczerze ze sobą rozmawiać, przytulać się. W szkole grali w jakąś grę spojrzeń. Rozumiem, że może było im trochę głupio, no ale jednak oboje doskonale wiedzieli, że te sny w końcu ich do czegoś doprowadzą.

Podsumowując - Wyśnione Miejsca to przyjemna książka, idealna na wakacje. Polecam wszystkim,  którzy chcą miło spędzić parę godzin z romansem opruszonym szczyptą magii.

o książce:
autor: Brenna Yovanoff
stron: 357
wydawnictwo: moondrive
rok wydania: 2016
estetyka wydania: 4,5/5


Karolina

"The Call. Wezwanie" Peadar O'Guilin #60

"The Call. Wezwanie" Peadar O'Guilin #60

Na tyle książki widnieje napis "Zapomnijcie o Igrzyskach Śmierci i Więźniu Labiryntu. Pora na The Call". Czy rzeczywiście książka może się równać z popularnymi, uwielbianymi przez młodzież seriami? Zapraszam do recenzji.

Kraina Tysiąca Barw była zamieszkiwana przez lud Sidhe do momentu, aż przybysze wygonili Wróży Lud z ich ziem i sami stworzyli Irlandię, a siebie nazwali Irlandczykami. Sidhe trafili do okropnego miejsca, gdzie powietrze jest gorzkie, woda pluje ogniem, a klęski żywiołowe to codzienność. Sidhe postanowili ukarać Irlandczyków za wygnanie. Każdy nastolatek musi przeżyć Wezwanie w krainie ludu Sidhe, które w ziemskim czasie trwa tylko trzy minuty i cztery sekundy, ale w Szaroziemi trwa całe dwadzieścia cztery godziny pełne grozy, niebezpieczeństw i śmierci. Niewielu nastolatkom udaje się przetrwać i wrócić do domu w takim stanie, że lekarze będą mieli jeszcze co ratować.

Sytuacja nastolatków jest tragiczna. W szkole przetrwania w Boyle uczą się jak przeżyć, gdy nadejdzie ich czas. Najgorsze jest to, że w każdej chwili kolega z ławki, znajomy z młodszego rocznika lub najlepszy przyjaciel może zostać Wezwany. A po trzech minutach i czterech sekundach okaże się, czy wróci z poskręcanymi kończynami i wielką dziurą w psychice, czy może jednak Sidhe odeślą jego zwłoki, które już nigdy nie będą przypominały człowieka, którym był.
Chyba najbardziej w całej powieści polubiłam Nessę i Anto. Mimo porażenia nóg Nessa jest naprawdę silną, ambitną osobą. Postanawia przeżyć Wezwanie, nieważne za jaką cenę. Za to Anto to bardzo pogodny, miły chłopak. Rozpromienia cały mroczny klimat panujący w szkole przetrwania. Oboje urzekli mnie nadzieją na lepszą przyszłość. (Ale absolutnie nie przywiązujcie się do żadnej postaci z The Call, inaczej bardzo się zawiedziecie.)


Bardzo spodobał mi się pomysł autora, bo całokształt wyszedł po prostu świetnie. To, że Sidhe potrafią kaleczyć samym dotykiem jest zarówno przerażające, jak i interesujące. Ich kraina to istny horror, w którym każde najmniejsze stworzenie jest żądne krwi.

Akcja, akcja, akcja! W The Call cały czas coś się dzieje. Nie poznajemy tylko perspektywy Nessy, ale śledzimy Wezwania innych uczniów, co wydaje mi się całkiem fajne.
Brak opisów. Wiem, że w takiej książce najważniejsza jest akcja, ale nie zaszkodziłby chociaż odrobinę bardziej rozbudowany opis wyglądu niektórych osób lub miejsc, w których się znajdują. Poza tym chyba nie mam innych uwag.

Podsumowując - nie zawiodłam się na The Call, moim zdaniem spokojnie może konkurować ze znanymi seriami, w których motywem przewodnim jest walka na śmierć i życie. Jeśli oczekujecie rozlewu krwi i dramatów - zachęcam do przeczytania.


Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona!

Znalezione obrazy dla zapytania czwarta strona


o książce:
 Znalezione obrazy dla zapytania THE CALL
autor: Peadar O'Guilin
stron: 347
wydawnictwo: Czwarta Strona
rok wydania: 2017
estetyka wydania: 4,5/5


Karolina


"Marzyciel" Laini Taylor #59

"Marzyciel" Laini Taylor #59

Książka, o której każdy słyszał. Było o niej głośno dosłownie wszędzie. Zgniotła czytelniczy świat i pozostawiła po sobie pustkę, którą niełatwo będzie zapełnić po tak dobrej pozycji.

Dobrzy ludzie robią te same rzeczy co ci źli, Lazlo. Tylko że wtedy nazywają to sprawiedliwością.


Może zacznę od tego, że Marzyciel to coś, czego kompletnie się nie spodziewałam. Myślałam, że będzie to kolejna typowa młodzieżówka z elementami magii, czarodziejami i wampirami. Jak bardzo się myliłam!

Lazlo Strange - bo to on jest jednym z głównych bohaterów - to zwykły, nudny bibliotekarz, który cały czas siedzi z nosem w książkach. Od dziecka marzy o legendarnym mieście, którego prawdziwa nazwa magicznie wyparowała ze wszystkich umysłów.
Zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie dziewczynę o cynamonowych włosach i niebieskiej skórze. Śliczna, prawda? Jak anioł, bogini. A teraz wyobraźcie sobie, że na myśl o niej nawet najodważniejsi wojownicy zanoszą się histerycznym płaczem.
Co może łączyć tę dwójkę? Chętnie bym to zdradziła, ale nie chcę nikomu odbierać satysfakcji z rozwiązywania zagadek, których w Marzycielu jest pełno.

Zakochałam się w Szlochu. Piękne miasto z okrutną przeszłością i milionem powodów, by z niego uciec. Zazwyczaj denerwują mnie przydługie opisy ulic, budynków, miejsc, ale w tym przypadku czytałam je z wielką przyjemnością. Byłam po prostu zachwycona.

Na początku trudno było mi przebrnąć przez pierwsze strony, nie potrafiłam wczuć się w baśniowy styl Laini Taylor, ale później ozdobny język działał tylko i wyłącznie na plus. Małym utrudnieniem było dla mnie też to, że w pierwszej części pojawiały się przeskoki w czasie i później gubiłam się w kolejności niektórych wydarzeń. Na szczęście tych "skoków" było tylko kilka.


Czytając przygody Lazla całkowicie oderwałam się od rzeczywistości. Książka jest ciekawa, zabawna, romantyczna, pełna poświęceń. Dużo w niej szczegółów, które wydawały mi się nieistotne, ale to właśnie one uformowały takie, a nie inne zakończenie. A jeśli o zakończenie chodzi - co jakiś czas musiałam przerywać czytanie, ponieważ łzy uniemożliwiały mi śledzenie dalszego rozwoju wydarzeń. Czekam na drugi tom serii Strange The Dreamer.

Podsumowując - oczekujcie barwnych postaci, tajemnic, smutku i nienawiści, ale również miłości i przyjaźni. Marzyciel wcisnął mnie w fotel na wiele długich godzin. Pozycja absolutnie warta przeczytania, inna niż wszystkie.

Czekam na Wasze opinie w komentarzach na temat tej książki. Spodobała się Wam? Też czekacie na więcej?


o książce:
Podobny obraz
autor: Laini Taylor
stron: 508
wydawnictwo: SQN
rok wydania: 2018
estetyka wydania: 5/5



Karolina
Copyright © 2014 LIBRO D&K , Blogger